Sprawozdanie z kuligu w Baninie
W piątek 23 stycznia wyruszyliśmy na kulig do Banina. Nasza wyprawa zaczęła się od wspólnego spotkania przed szkołą o godz. 8:30. Potem całą grupą poszliśmy na przystanek ZKM . Nie czekaliśmy zbyt długo, autobus zaraz się zjawił. Pojechaliśmy nim do Wrzeszcza. Tam czekaliśmy na następny, który nas zawiezie do Banina. Po paru fotkach zrobionych przez pana wychowawcę przyjechał autobus linii 126.
Wszyscy weszli, zajęli miejsca i wyruszyli w podróż. W czasie jazdy nie nudziliśmy się, tylko rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a nawet śpiewaliśmy. I tak dojechaliśmy do małego miasteczka.
Całe Banino było w śniegu, więc nie jeden z nas poczuł jak smakują jego płatki. Poszliśmy do domu naszego kolegi Piotrka i ujrzeliśmy piękny, duży dom. Po omówieniu zalet i wad pomieszkiwania w Baninie i paru śnieżnych kulkach, zobaczyliśmy sanie z pięknymi końmi. Wszyscy zajęli miejsca na sankach i wyruszyli w podróż po Baninie. W czasie jazdy przytrafiło się kilka wypadków, a to wywrotka w zaspę, a to upadek na drodze, czy przejażdżka po końskim łajnie. Ale wszyscy wrócili do domku zdrowi i szczęśliwi.
Mama Piotrka wpuściła nas zmarzniętych do domku, na pyszne kiełbaski, tosty i herbatkę. Wojna na śnieżki nie odbyła się, za to Piotrek zabrał część klasy nad zamarznięty strumyk. Były takie zaspy, że wszyscy padali ze zmęczenia. Po powrocie przebraliśmy się i odpoczęliśmy. Czekał nas powrót do domu.
Nie chcieliśmy odjeżdżać, więc zaproponowaliśmy panu, aby zrobił pożegnalne zdjęcie. No i pan się zgodził.
Potem poszliśmy na przystanek, i okazało się, że autobus odjechał ... bez nas. Musieliśmy czekać na następny, tylko godzinkę. W tym czasie rozmawialiśmy przy ognisku oraz smarowaliśmy Monikę. Po godzinie poszliśmy na przystanek i o wpół do piątej byliśmy w domu.
Dzień spędzony na świeżym powietrzu w Baninie będziemy bardzo mile wspominać, jako dzień pełen radości, zabawy i humoru.
Dnia 23 stycznia br. klasa 6 a zebrała się przed szkołą o 8.30. Cała klasa za 10 min. doczłapała się do przystanku. Pojechaliśmy ... Jedziemy i gadamy, chłopacy chyba za dużo wypili, śpiewają o jakimś przedszkolu... Gdzie te czasy? Jesteśmy. HURA! Cała klasa zwaliła się do domu Piotrka i czekała na konie. Są! Teraz to się zacznie! Na pierwszym zakręcie Mały zaliczył wywrotkę . E tam nic mu się nie stało, niech se pobiega! Jedziemy dalej. Postój. Za 5 min. sanie ruszyły. Grzesiek spadł, prosto w końskiego klocka, ale był ubaw! Dobra, dobra dodam, że pod koniec dziewczyny też się wywaliły. Mokrzy (wcale nie susi) i głodni całą watahą wbiegliśmy do domu na kiełbaski - z piekarnika. Po jedzeniu, z brzuchami do góry poszliśmy na dwór. I tam zostaliśmy na trochę. Część z nas została na podwórku, a reszta ruszyła zdobywać Mon't Blanc z kpt. Piotrem. Potem wróciliśmy do domu pełni nadzieji, że kochane ZKM się nie spóźni ( i tak też było) robiliśmy wszystko, żeby zagadać Pana i spóźnić się na autobus. Pan się nabrał! Następny autobus był za 1 godz., więc zdążyliśmy trochę się ogrzać i spowrotem ruszać na przystanek.
Wróciliśmy pod wieczór w pełni szczęścia i zmęczenia do kwadratu. A może Pan będzie tak miły i następnym razem spóźnimy się na dwa autobusy?
Agnieszka Glinkowska kl.6 a
„Ten Obcy”
Ta książka była podarta! Ale nie zniechęciło mnie to do niej, bo z opowiadań mojej starszej siostry, która, również gdy była tak jak ja w szóstej klasie czytała tą książkę i była ona bardzo ciekawą i interesującą książką dla młodzieży…
W powieści autorka przedstawiła wakacyjne przygody czwórki przyjaciół. *Monotonię letniego wypoczynku na wsi przerywa niespodziewane pojawienie się obcego chłopca na ich ulubionej wysepce. Przybysz jest chory, ma przebitą szkłem stopę, która sprawia mu wiele bólu. Początkowo dzieci traktują chłopca z dystansem. Szybko jednak rodzi się w nich współczucie i chęć niesienia pomocy. Dowiadują się, że Zenek wędruje autostopem w poszukiwaniu swego wujka.
Obcy jest bardzo małomówny, nawiązuje jednak ciche porozumienie z Ulą. Dzieci postanawiają, że ich nowy kolega pozostanie na wyspie do czasu wyzdrowienia. Budują mu **prowizoryczny szałas z posłaniem i przynoszą z domów skromne racje pożywienia. Przyrzekają sobie wzajemnie, że sprawa Zenka zostanie ich tajemnicą, której nikomu nie zdradzą. Udaje im się namówi chłopca, by skorzystał z pomocy doktora Zalewskiego. Gdy lekarz, po założeniu opatrunku, proponuje mu pobyt w szpitalu, Zenek ucieka.
Dzieci wesoło spędzają czas na wyspie. Zenek pomaga Uli oswajać bezdomnego psa, Dunaja. Marian i Julek organizują rowerową wyprawę do Strykowa, w celu odnalezienia wujka Zenka. Niestety, nie przynosi ona rezultatów. Budowa zostaje odwołana. Urywa się wszelki ślad po poszukiwanym krewnym chłopca. Ula przypadkiem widzi, jak chłopiec płacze po otrzymaniu tej smutnej wiadomości. Dyskretnie wycofuje się i nikomu o tym nie mówi.
Po pewnym czasie Zenkowi kończą się pieniądze. Dzieciom też coraz trudniej jest przynosić mu jedzenie w tajemnicy przed opiekunami. Pewnego dnia dwaj chłopcy z wioski obrzucają kamieniami Dunaja. Zenek staje w obronie psa. Pomoc Mariana i Julka sprawia, że bójka kończy się ich zwycięstwem. Więź między dziećmi i przybyszem zacieśnia się. Wszyscy podziwiają jego odwagę i samodzielność. Imponuje im tajemniczością. Jest inny. Kolejną przygodę przeżywają przed wiejskim sklepikiem, do którego udali się, by kupić oranżadę. Są świadkami, jak przejeżdżający traktor płoszy konie stojące przy wozie, na którym matka pozostawiła bez opieki małe dziecko. Zenek bez namysłu rusza na ratunek. Z narażeniem życia ujarzmia przestraszone konie i ratuje chłopczyka. Unika jednak objawów wdzięczności ze strony matki dziecka, podaje fałszywe nazwisko. Rozgłos wyraźnie go przeraża. W oczach czwórki przyjaciół staje się bohaterem. Ma to wpływ na kolejne zdarzenie. Gdy chłopiec proponuje im wyprawę do cudzego sadu po jabłka, idą za nim, nie chcąc zyskać miana tchórzy. Jedynie Ula nie uczestniczy w kradzieży. Bardzo przeżywa ten incydent.
Wkrótce Marian, który był z dziadkiem na jarmarku w Łętowie, przynosi wstrząsającą wiadomość: Zenek ukradł tam przekupce pięćdziesiąt złotych. Dzieci są niemile zdziwione tą informacją. Zenek odchodzi z wyspy. Wieczorem odwiedza Ulę i w tajemnicy wyznaje jej, że dokonał kradzieży z głodu. Opowiada też o śmierci matki i ojcu alkoholiku, od którego uciekł. Wyznaje jej swe młodzieńcze uczucie. Zdradza cel dalszej wędrówki (Warszawa).
Po jego odejściu dzieci żałują surowego sądu, jaki wydały na Zenka. Ula dręczona współczuciem dla kolegi postanawia zarobić u sadownika pieniądze (przy zbiorze porzeczek), by oddać je okradzionej przekupce.
Dług zostaje zwrócony. Zenek powraca na wyspę. Podejmuje pracę przy żniwach. Pojawia się jednak nowe niebezpieczeństwo. Chłopcy, którzy rzucali kamieniami w Dunaja, odkryli obecność Zenka na wyspie i informują o tym ***milicję. Na szczęście Julek podsłuchuje ich rozmowę. Wspólnie postanawiają ratować chłopca. Pestka prosi matkę o pomoc. Kobieta udaje się po radę do doktora Zalewskiego, który postanawia pomóc chłopcu. Zatrzymuje go u siebie. Wzruszony trudną sytuacją rodzinną chłopca, prosi milicjantów o wyrozumiałość. Uzyskuje też od nich pomoc w odnalezieniu Antoniego Janicy. Postępowanie doktora staje się podstawą do zbudowania porozumienia między nim a Ulą. Dziewczynka przekonuje się, iż ojciec zasługuje na zaufanie.
Wujek Zenka zostaje odnaleziony. Chłopiec wyjeżdża do niego. Na pożegnanie daje Uli list z wyznaniem miłosnym. Wszyscy odprowadzają Zenka na stację. Obiecują sobie wzajemną korespondencję.